wtorek, 21 sierpnia 2012

Dzień 3/1

   Wstałem i otrzepałem się z gałązek. Przede mną rozpościerał się widok na sklep, wyglądał cicho, i pusto.
Zakradłem się ostrożnie i powoli zacząłem go przeszukiwać. Nic ciekawego, trochę żarcia, magazynki do wiernego Colta. No nic, sprawdźmy też resztę budynków a na końcu pójdziemy do namiotów.
W pobliskich budynkach nie znalazłem nic ciekawego,ustrzeliłem w jednym upierdliwego zeda który nie chciał się odczepić, i ruszyłem na namioty wojskowe.
   Zbliżając się do celu, przeczesywałem wzrokiem pobliski lasek. Nagle moją uwagę przykuł niebieski błysk pod jednym z drzew. To był gracz, a dokładniej kobieta. Celowała do mnie z czegoś, lecz nie widziałem co to było. Podbiegłem do namiotów udając że jej nie widziałem. W tym czasie przyczepił się do mnie jeden zimny, a chwilę później oberwałem w ramię,doznając szoku i tracąc 3 tysiące jednostek krwi.
Podbiegłem do płotu, pod samą krawędź, będąc poza zasięgiem upierdliwego gracza,tam już na szczęście zgubiłem zombie, bo głównie to on przeszkadzał mi w namierzeniu kobiety, i zabandażowałem się.
W tym czasie mój przeciwnik zdążył już się przemieścić trochę wyżej, lecz nadal miałem go w zasięgu wzroku. Mierzył do mnie. Wychyliłem się z płotu i posłałem jedną kulkę z AKM'a. Wystarczyła,przeciwnik padł nieprzytomny, chwilę później się wykrwawił. Moje humanity wynosiło teraz -2,2k. Szkoda, chyba nigdy nie zostanę ''tym dobrym''.
   Przeszukałem ekwipunek zabitego. Miał karabin M16 z celownikiem ACOG. Po dłuższym namyśle zostawiłem sobie mój wysłużony AKM. Oprócz tego znalazłem u trupa jeszcze trochę mięsa i medykamentów. Po szybkim przebadaniu okolicy, ruszyłem w końcu sprawdzić co czeka na mnie w namiotach. Tym razem się nie zawiodłem, chociaż mało brakowało. Znalazłem AK-74 Cobra , i 5 magazynków do niego. Poza tym, nic specjalnego. Przy wychodzeniu z obrębu namiotów pechowo zahaczyłem o jednego zeda, i straciłem przytomność...
  Po przebudzeniu miałem 3 tysiące jednostek krwi, i cały drżałem,oraz krwawiłem. Po zabandażowaniu się zjadłem mięso które miałem w plecaku, teraz czułem się trochę lepiej i miałem więcej krwi. Z namiotu zebrałem i wziąłem także leki przeciwbólowe,aby pozbyć się drżenia całego ciała. Nieoczekiwanie skontaktowałem się z kolegą. Mówił że jest w Czarnogórsku, zaproponowałem żebyśmy spotkali się w Nadezhdinie. Wyruszyłem więc w podróż, w stronę morza.
  Po drodze upolowałem kozę i znowu zjadłem trochę mięsa, czułem się już lepiej, lecz wciąż nie dobrze.
Podróż minęła mi szybko, i tak się zapędziłem że wylądowałem pod samym Czarnogórskiem.
Powiedziałem do kolegi, żebyśmy spotkali się pod mostami za budową. Po chwili szliśmy już razem na północ. Mój sojusznik nie mógł zrobić mi transfuzji (bug?) więc szukaliśmy dalej zwierzyny. Znaleźliśmy jeszcze jedną kozę, a ja znowu uzupełniłem trochę krwi.
 Po dłuższej wędrówce na północ, postanowiliśmy rozbić obóz w lesie i tam spędzić noc...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz